sobota, 22 lutego 2014

"Idealnie"


Hej hej! Dzisiaj czas na mały scenariusz, zamówiony przez Ji Yong! Przed wami mała, kopciuszkowa historia. Mamy nadzieję, że się spodoba ♥


Gwiazda: Sunggyu (Infinite)

Tytuł: Idealnie
Oryginalny tytuł: Perfect
Autor: Admin Kelc
Link do oryginału: KILK
Tłumaczka: Fuko
Korekta: Fuko

Sunggyu westchnął, obracając w rękach szklany pantofel.


- Nadal rozmyślasz nad tym butem, Księciu?


Sunggyu uniósł wzrok, aby ujrzeć Hyowan'a, asystenta jego rodziny, który opierał się o framugę drzwi jego sypialni. Cóż, dla Sunggyu Hyowannie był tylko pracownikiem, był raczej jak wujek, który po prostu pracował dla jego rodziny. Był pierwszą osobą, zaraz po jego ojcu, do której Sunggyu udałby się po radę.


- Taa, chcę tylko wiedzieć... nie, ja muszę wiedzieć, kim ona była - wymamrotał, z powrotem kładąc się na łóżku i trzymając buta przed swoją twarzą.
- Aż takie wrażenie na tobie wywarła? - spytał Hyowan, biorąc krzesło sprzed biurka Sunggyu i siadając na nim.
Sungyu usiadł na łóżku, spojrzał na mężczyznę i kiwnął głową.
- Co powinienem zrobić? 

Hyowan spojrzał na strapionego księcia.

- Idź i znajdź ją. 



~ ~ ~

- Nie sądzę, by pasował - powoli odparł Sunggyu.
- Nie! Musi pasować! To mój pantofel! - zaprzeczyła, próbując wcisnąć swoją stopę w szklanego buta.
- Przepraszam, panienko, ale nie sądzę byś była tą, z którą tańczyłem - powiedział, trącąc resztki swojej cierpliwości.

Jednak dziewczyna nie słuchała. 
Sunggyu wydał z siebie zirytowane westchniecie.

- Straże! Zabierzcie ją. 

Zamknął oczy i usiadł niedbale na krześle, podczas gdy dziewczyna została wyniesiona z sali, kopiąc i krzycząc przez całą drogę.


- Czyli mam rozumieć, że mam skreślić ją z listy - powiedział Hyowan, ostrożnie odkładając pantofla na poduszkę, która spoczywała na stopach Sunggyu. Następnie wykreślił imię poprzedniej kobiety z listy dziewcząt, które wzięły udział w balu.

- Tak, zrób to, proszę -
odparł Sunggyu, a w jego głosie dało się wyczuć frustracje. Potarł twarz dłońmi.

- Hej, rozchmurz się! W końcu ją znajdziesz - optymistycznie odparł podwładny.
- Po prostu przyślij kolejną kandydatkę - rozkazał zmęczony, młody książę, zamykając swoje oczy i łapiąc się kciukiem i palcem wskazującym za mostek nosa.
Hyowan kiwnął głową w stronę mężczyzn, którzy stali przy drzwiach, sygnalizując im, aby wpuścili kolejną dziewczynę.
Sunggyu otworzył oczy, gdy usłyszał liczbę szpilek stukających po marmurowej podłodze. Spojrzał przed siebie i ujrzał, jak jedna kobieta i trzy dziewczyny szły w jego stronę. Trzy z nich były ubrane w fantazyjne stroje, w fryzurach które wyglądały, jakby zrobienie ich trwało co najmniej kilka godzin.
Ale oczy Sunggyu ominęły je i skupiły się na dziewczynie, która czaiła się za nimi. Nie była ubrana w nic wymyślnego; miała na sobie zwykłą, skromną sukienkę, a włosy były spięte w luźnego kucyka.
Książę obserwował, jak dwie wymyślnie ubrane dziewczyny rzuciły swoje torby na tę ubraną zwyczajnie i pobiegły w stronę szklanego pantofla; ich matka, jak zdawało się Sunggyu, poleciła im przymierzyć go. Skromna dziewczyna zatrzymała się za pozostałą trójką i spojrzała na Sunggyu. Gdy ich oczy się spotkały, natychmiast wbiła wzrok w podłogę.

"Te oczy", pomyślał, kontynuując wgapianie się w dziewczynę, która aktualnie wlepiała wzrok w swoje stopy. "Znam te oczy".
-
No dawaj! Pasuj, głupi bucie!


Sunggyu przeniósł wzrok z dziewczyny na pozostałą trójkę, które próbowały wcisnąć buta na swoje stopy.
- Nie sądzę, aby to był wasz pantofel - oznajmił, spoglądając z góry na dziewczynę, która próbowała siłą wcisnąć buta na stopę. Dosyć oczywistym było, że jej stopa była za duża.

- Daj mi przymierzyć! - krzyknęła druga, zabierając pantofla z dłoni siostry i zakładając go bez trudu na swoją stopę. - Ha! Pasuje! - zawołała.
- Um, nie sądzę - Sunggyu potrząsnął przecząco głową - wygląda na to, że jest za duży.

Oderwał wzrok od dziewczyny, która próbowała go przekonać, że pantofel jest jej. Teraz jego oczy powróciły do dziewczyny, którą obserwował wcześniej. Ona natomiast obserwowała pozostałe trzy  nieznośne kobiety.

- Ty - rzekł Sunggyu, wskazując dziewczynę i zbijając z tropu pozostałe trzy.
- Ja? - spytałaś cicho.
- Ona?! - zawołały trzy , denerwujące kobiety.
Sunggyu skinął głową.  - Czy mogłabyś przymierzyć tego buta?
- Um, Wasza Wysokość - starsza kobieta wyszła naprzód - Dlaczego chcesz, by moja pasierbica przymierzyła pantofla? To nie możliwe, by na nią pasował! Poza tym, ona nawet nie była na-
- Czy pytałem cię o opinię? - upomniał ją, przerywając jej. Kobieta oniemiała, zszokowana.

Sunggyu zszedł z platformy, na której spoczywało jego krzesło, i wyrwał buta z rąk jednej z dziewczyn.
Obserwowałaś, jak Sunggyu podchodzi do ciebie.

- Czy mogłabyś go przymierzyć, proszę? - spytał delikatnie, zatrzymując się dokładnie przed tobą i trzymając pantofla przed sobą.
Powoli skinęłaś głową i Sunggyu wskazał na Hyowana, aby zabrał od ciebie torby.
Po ulżeniu ci ciężaru, Sunggyu klęknął na jednym kolanie i ściągnął ci jednego buta, odkładając go na bok. Z oczekiwaniem widocznym w jego oczach, delikatnie wsunął szklanego pantofelka na twoją stopę.

- Idealnie - wyszeptał i spojrzał na ciebie z wielkim uśmiechem.
Przygryzłaś wargę i posłałaś mu nieśmiały uśmiech.

- To niemożliwe!

Wasza dwójka spojrzała w górę, widząc jak twoja macocha zbliża się do ciebie z furią w oczach - To niemożliwe, by ten but należał do niej! W tamtym czasie powinna była być w domu i sprzątać! - krzyknęła i szarpnęła tobą.
Sunggyu wstał szybko i pociągnął cię za siebie. - Straże!
- Nie! Nie możesz tego zrobić! - krzyknęła, gdy dwójka ochroniarzy złapała ją za ramiona i wyniosła ją z pomieszczenia.
Razem z Sunggyu obserwowałaś, jak twoja macocha była wynoszona z sali, a twoje przyszywane siostry pobiegły za nią.
Hyowan skinął głową w stronę Sunggyu i również udał się w stronę drzwi, zamykając je za sobą i zostawiając cię z chłopakiem sam na sam.

- Masz bardzo... interesującą rodzinę - zaśmiał się Sunggyu, obracając się do ciebie.
- Nawet nic nie mów - potrząsnęłaś głową i ponownie spojrzałaś na drzwi.
- Więc czemu nic nie mówiłaś? - spytał, spoglądając na szklanego pantofla, którego nadal miałaś na stopie.
- A ty byś powiedział? - spytałaś. Sunggyu przygryzł wargę, dostrzegłszy, że masz rację. - Mam na myśli, ilu książąt uwierzyłoby, że prostaczka była osobą, z którą tańczyli? Plus, nie byłam nawet zaproszona na twój bal.
- To prawda - wymamrotał Sunggyu, łapiąc cię za dłoń - Ale cieszę się, że cię znalazłem. I nie jesteś prostaczką.
-
Huh? - spytałaś zdezorientowana.
- Jesteś moją księżniczką - uśmiechnął się, nachylając się, aby cię pocałować.

~ ~ ~

- Co było dalej, tatusiu?
- Cóż, książe poprosił dziewczynę o rękę i zostali królem oraz królową. Mieli również swoją małą księżniczkę - Sunggyu uśmiechnął się i delikatnie stuknął jej nosek - oraz żyli długo i szczęśliwie.
-
Wow - westchnęła mała dziewczynka, opierając się z powrotem o oparcie swojego łóżka - Opowiesz mi to jeszcze raz, tato?
- Innym razem, księżniczko - odparł, wstając z łóżka córki i szczelnie przykrywając ją kocykami - Jest już późno, a jutro musimy iść do domu babci i dziadka.
- Ale nie jestem zmęczona - odparła, ziewając.
- Dobranoc, kochanie - Sunggyu zaśmiał się i zgasił światło.
Usłyszał zmęczone "dobranoc" od swojej córki i cicho zamknął za sobą drzwi.

- W końcu zasnęła?

Sungyu obrócił się, aby zobaczyć ciebie wychodzącą z łazienki. Skinął głową i podszedł do ciebie.

- Co tym razem jej opowiedziałeś? - spytałaś, gdy objął cię w talii.
- Kopciuszka, ale z punktu widzenia księcia - odparł dumnie.
- Wow, interesujące - uśmiechnęłaś się - Dobra robota, Gyu, to sposób na zniszczenie stereotypów o bajkach.
Sunggyu zaśmiał się cicho, po czym pocałował cię w czoło.
- Wiesz - powiedziałaś nagle - Historia Kopciuszka przypomina mi nieco to, jak się poznaliśmy. Oczywiście, zamiast pantofla, upuściłam swój telefon i zamiast balu była to potańcówka w szkole
- Więc mówisz, że to ja byłbym księciem w tej opowieści? - spytał, chichocząc.
- Nie - pokręciłaś głową z poważnym wyrazem twarzy - mam na myśli to, że ja byłam księżniczką.
- Więc kim byłem ja?! - spytał, puszczając cię, obrażony. Zaczęłaś się śmiać.
- Moim niewolnikiem - uśmiechnęłaś się i ruszyłaś korytarzem w strnę sypialni.
- Hej, wracaj tu! - zawołał cicho, aby nie obudzić małej dziewczynki śpiącej w pokoju za nim.

Wystawiłaś mu język, zanim przyśpieszyłaś kroku aby dotrzeć do sypialni zanim złapie cię Sunggyu. Pobiegł za tobą i złapał cię tak, jak robią to pary nowożeńskie.
- Widzisz, jesteś moim niewolnikiem! - zaśmiałaś się - Nawet zanosisz mnie do pokoju!

Sunggyu prychnął, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Twoje oczy się rozszerzyły, gdy niespodziewanie poczułaś usta Sunggyu na swoich. Zamknęłaś je i objęłaś go za szyję, odwzajemniając pocałunek.

- Czy niewolnicy robią takie rzeczy? - spytał z tryumfem wypisanym na twarzy, gdy się od ciebie odsunął.
- Nie, ale jesteś specjalnym typem niewolnika - uśmiechnęłaś się i przysunęłaś, by wasze usta ponownie się złączyły. Uśmiechnął się i zaniósł cię do sypialni, zamykając drzwi kopniakiem.



piątek, 7 lutego 2014

"Zmiana"


Pierwsze zamówienie dla Park Ji Yong! Dziękujemy za zamówienie i mamy nadzieję, że pojawi się ich więcej.

Gwiazda: Hoya (Infinite)
Tytuł: Zmiana
Oryginalny tytuł: Change
Autor: Admin Kelc
Link do oryginału: KILK
Tłumaczka: Fuko
Korekta: Fuko

Przewróciłaś się na plecy i wzięłaś głębokie, wolne oddechy, próbując uspokoić bicie swojego serca. Zamknęłaś oczy i pozwoliłaś swoim ramionom powędrować na boki, zimno drewnianej podłogi ochładzało cię przez twoją cienką warstwę ubrań.

- Dawaj, wstawaj - poczułaś, jak czyjaś stopa dźga cię w bok - zrobiliśmy to tylko dwa razy.
- Daj mi kilka minut - wymruczałaś i zaczęłaś bezmyślnie klepać w ową stopę. Zatrzęsłaś się i otworzyłaś oczy, gdy na twojej twarzy wylądował ręcznik; biały materiał ograniczył twoje pole widzenia.
Powoli ściągnęłaś go z twarzy i usiadłaś, ignorując śmiech chłopca, który teraz siedział obok ciebie.

- Ćwiczyliśmy tylko godzinę, a ty już jesteś padnięta - Hoya zaśmiał się i wziął łyka wody ze swojej butelki - I ty nazywasz siebie główną tancerką?

Wywróciłaś oczami, zanim rzuciłaś ręcznik z powrotem do Hoyi, który z łatwością go złapał.

- Hej, nadal jestem rookie*, wiesz? - wymamrotałaś, opierając łokieć na swoim udzie, a swoją twarz na dłoni - Przepraszam, jeśli się zmęczę, Hoya sunbaenim. - dodałaś z widocznym sarkazmem. 


- To w porządku, hoobae, ciężko pracujesz - poczochrał twoje włosy z łobuzerskim uśmiechem.

Na twojej twarzy pojawił się grymas i strąciłaś jego dłoń, zanim zabrałaś mu butelkę z wodą i długo z niej piłaś.

- Jak widzę nadal kradniesz mi picie - zmrużył oczy i obserwował, jak jego woda ginie w otchłaniach twojego gardła - Chyba niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
-
Nadal się na mnie gapisz, gdy piję twoje picie. 'Chyba niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią' - zaśmiałaś się i kontynuowałaś picie.
Odsunęłaś pustą butelkę od swoich ust i rzuciłaś ją w stronę swoich dwóch toreb, które spoczywały pod przeciwną ścianą.

- Plus - kontynuowałaś ze słodkim uśmiechem - pomyśl o tym jak o zapłacie za te wszystkie babeczki, którymi cię częstowałam podczas lunchu w podstawówce.
- Hej, przynajmniej pozwalałem ci zjeść część z większą ilością polewy - odparł Hoya, zarzucając ręcznik za swoją szyję i położył się z westchnieniem. 

- Um, nie pozwalałeś - spojrzałaś zmieszana na pokój - zawsze musiałam wyrywać ją z twoich grubych łap.

Hoya podniósł głowę z ziemi, by rzucić ci spojrzenie - Moje dłonie nie były takie grube.
- Tak, były - kiwnęłaś głową, próbując stłumić uśmiech, który i tak powoli zaczął pojawiać się na twojej twarzy - Miałeś małe, pulchne rączki, które pasowały do twojego małego, pulchnego żołądka - zagruchałaś.

Myślami cofnęłaś się do okresu, gdy jeszcze nie był Hoyą z Infinite, zanim był idolem, zanim był sławny. Kiedy był tylko Lee Howon'em, chłopcem w okularach, który siedział w trzecim rzędzie, chłopcem który zawsze miał najostrzejsze riposty i cięte docinki, chłopcem który był twoim najlepszym przyjacielem.

- Okej, zgoda, dobrze - głos Hoyi przywołał cię do realiów - Byłem wtedy trochę... większy. Ale już nie jestem. 

Zarumieniłaś się, a Hoya zachichotał, podnosząc swoją koszulkę i ukazując ładnie ukształtowany abs, rezultat godzin spędzonych na tańczeniu i ćwiczeniach siłowych.

Odchrząknęłaś i przeniosłaś swój wzrok na inną część sali do tańca - Chyba niektóre rzeczy, jeśli chodzi o ciebie, zmieniły się od czasu twojego debiutu.
Uśmiech zszedł z twarzy Hoyi; spojrzał na ciebie. Opuścił koszulkę i wrócił na swoje miejsce, obserwując jak bawisz się sznurówkami swoich butów.
Jego oczy w ciszy cię skanowały, oceniając jak zmieniłaś się od swoich czasów trainee do debiutu.

- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie - odparł delikatnie, w roztargnieniu przeczesując palcami twojego kucyka.
Twoje włosy były teraz ścięte, wystylizowane i zafarbowane na jasny brąz, kąciki twoich oczu były delikatnie przesunięte ze względu na warstwę eyelinera, którą twój stylista nakładał ci każdego dnia i byłaś nieco chudsza przez treningi oraz stres.
Jednak w oczach Hoyi, nadal byłaś piękna. Zawsze tak sądził i sądziłby tak do końca swojego życia.

Obróciłaś głowę i poczułaś, że stanęło ci serce, gdy zobaczyłaś Hoyę patrzącego na ciebie zakochanymi oczami.
Mrugnęłaś kilka razy i szybko spojrzałaś na zegarek wiszący na ścianie by ukryć rumieniec.

- Oh spójrz, już prawie północ - przełknęłaś ślinę i odchrząknęłaś - lepiej wracajmy do ćwiczeń, jeśli chcemy kiedykolwiek stąd wyjść. Nasz występ jest już za kilka dni.

Stanęłaś na nogi i rześko podeszłaś do wieży stereo, wlepiając wzrok w podłogę. Hoya próbował powstrzymać się od śmiechu i obserwował, jak walczyłaś z urządzeniem. Wstał leniwie, rzucił ręcznik na bok i stanął na środku pokoju,  na wprost ściany z wielkimi lustrami.
Kiedy rozbrzmiało intro piosenki, podeszłaś do Hoyi. Stanęłaś w odpowiedniej pozycji, twarzą do ściany przeciwnej do tej z lustrami, delikatnie kładąc rękę na jego prawym ramieniu.
Hoya spojrzał na ciebie i posłał ci uśmiech, który topił twoje serce; odwzajemniłaś uśmiech.
Obydwoje wzięliście głębokie wdechy i pozwoliliście, by wasze ciała porwała muzyka.


*rookie - wschodząca, nowo 'wyprodukowana' gwiazda