piątek, 7 lutego 2014

"Zmiana"


Pierwsze zamówienie dla Park Ji Yong! Dziękujemy za zamówienie i mamy nadzieję, że pojawi się ich więcej.

Gwiazda: Hoya (Infinite)
Tytuł: Zmiana
Oryginalny tytuł: Change
Autor: Admin Kelc
Link do oryginału: KILK
Tłumaczka: Fuko
Korekta: Fuko

Przewróciłaś się na plecy i wzięłaś głębokie, wolne oddechy, próbując uspokoić bicie swojego serca. Zamknęłaś oczy i pozwoliłaś swoim ramionom powędrować na boki, zimno drewnianej podłogi ochładzało cię przez twoją cienką warstwę ubrań.

- Dawaj, wstawaj - poczułaś, jak czyjaś stopa dźga cię w bok - zrobiliśmy to tylko dwa razy.
- Daj mi kilka minut - wymruczałaś i zaczęłaś bezmyślnie klepać w ową stopę. Zatrzęsłaś się i otworzyłaś oczy, gdy na twojej twarzy wylądował ręcznik; biały materiał ograniczył twoje pole widzenia.
Powoli ściągnęłaś go z twarzy i usiadłaś, ignorując śmiech chłopca, który teraz siedział obok ciebie.

- Ćwiczyliśmy tylko godzinę, a ty już jesteś padnięta - Hoya zaśmiał się i wziął łyka wody ze swojej butelki - I ty nazywasz siebie główną tancerką?

Wywróciłaś oczami, zanim rzuciłaś ręcznik z powrotem do Hoyi, który z łatwością go złapał.

- Hej, nadal jestem rookie*, wiesz? - wymamrotałaś, opierając łokieć na swoim udzie, a swoją twarz na dłoni - Przepraszam, jeśli się zmęczę, Hoya sunbaenim. - dodałaś z widocznym sarkazmem. 


- To w porządku, hoobae, ciężko pracujesz - poczochrał twoje włosy z łobuzerskim uśmiechem.

Na twojej twarzy pojawił się grymas i strąciłaś jego dłoń, zanim zabrałaś mu butelkę z wodą i długo z niej piłaś.

- Jak widzę nadal kradniesz mi picie - zmrużył oczy i obserwował, jak jego woda ginie w otchłaniach twojego gardła - Chyba niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
-
Nadal się na mnie gapisz, gdy piję twoje picie. 'Chyba niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią' - zaśmiałaś się i kontynuowałaś picie.
Odsunęłaś pustą butelkę od swoich ust i rzuciłaś ją w stronę swoich dwóch toreb, które spoczywały pod przeciwną ścianą.

- Plus - kontynuowałaś ze słodkim uśmiechem - pomyśl o tym jak o zapłacie za te wszystkie babeczki, którymi cię częstowałam podczas lunchu w podstawówce.
- Hej, przynajmniej pozwalałem ci zjeść część z większą ilością polewy - odparł Hoya, zarzucając ręcznik za swoją szyję i położył się z westchnieniem. 

- Um, nie pozwalałeś - spojrzałaś zmieszana na pokój - zawsze musiałam wyrywać ją z twoich grubych łap.

Hoya podniósł głowę z ziemi, by rzucić ci spojrzenie - Moje dłonie nie były takie grube.
- Tak, były - kiwnęłaś głową, próbując stłumić uśmiech, który i tak powoli zaczął pojawiać się na twojej twarzy - Miałeś małe, pulchne rączki, które pasowały do twojego małego, pulchnego żołądka - zagruchałaś.

Myślami cofnęłaś się do okresu, gdy jeszcze nie był Hoyą z Infinite, zanim był idolem, zanim był sławny. Kiedy był tylko Lee Howon'em, chłopcem w okularach, który siedział w trzecim rzędzie, chłopcem który zawsze miał najostrzejsze riposty i cięte docinki, chłopcem który był twoim najlepszym przyjacielem.

- Okej, zgoda, dobrze - głos Hoyi przywołał cię do realiów - Byłem wtedy trochę... większy. Ale już nie jestem. 

Zarumieniłaś się, a Hoya zachichotał, podnosząc swoją koszulkę i ukazując ładnie ukształtowany abs, rezultat godzin spędzonych na tańczeniu i ćwiczeniach siłowych.

Odchrząknęłaś i przeniosłaś swój wzrok na inną część sali do tańca - Chyba niektóre rzeczy, jeśli chodzi o ciebie, zmieniły się od czasu twojego debiutu.
Uśmiech zszedł z twarzy Hoyi; spojrzał na ciebie. Opuścił koszulkę i wrócił na swoje miejsce, obserwując jak bawisz się sznurówkami swoich butów.
Jego oczy w ciszy cię skanowały, oceniając jak zmieniłaś się od swoich czasów trainee do debiutu.

- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie - odparł delikatnie, w roztargnieniu przeczesując palcami twojego kucyka.
Twoje włosy były teraz ścięte, wystylizowane i zafarbowane na jasny brąz, kąciki twoich oczu były delikatnie przesunięte ze względu na warstwę eyelinera, którą twój stylista nakładał ci każdego dnia i byłaś nieco chudsza przez treningi oraz stres.
Jednak w oczach Hoyi, nadal byłaś piękna. Zawsze tak sądził i sądziłby tak do końca swojego życia.

Obróciłaś głowę i poczułaś, że stanęło ci serce, gdy zobaczyłaś Hoyę patrzącego na ciebie zakochanymi oczami.
Mrugnęłaś kilka razy i szybko spojrzałaś na zegarek wiszący na ścianie by ukryć rumieniec.

- Oh spójrz, już prawie północ - przełknęłaś ślinę i odchrząknęłaś - lepiej wracajmy do ćwiczeń, jeśli chcemy kiedykolwiek stąd wyjść. Nasz występ jest już za kilka dni.

Stanęłaś na nogi i rześko podeszłaś do wieży stereo, wlepiając wzrok w podłogę. Hoya próbował powstrzymać się od śmiechu i obserwował, jak walczyłaś z urządzeniem. Wstał leniwie, rzucił ręcznik na bok i stanął na środku pokoju,  na wprost ściany z wielkimi lustrami.
Kiedy rozbrzmiało intro piosenki, podeszłaś do Hoyi. Stanęłaś w odpowiedniej pozycji, twarzą do ściany przeciwnej do tej z lustrami, delikatnie kładąc rękę na jego prawym ramieniu.
Hoya spojrzał na ciebie i posłał ci uśmiech, który topił twoje serce; odwzajemniłaś uśmiech.
Obydwoje wzięliście głębokie wdechy i pozwoliliście, by wasze ciała porwała muzyka.


*rookie - wschodząca, nowo 'wyprodukowana' gwiazda

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny scenariusz. Miło się go czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, pierwsze jego słowa zabrzmiały dla mnie dwuznacznie, ale to chyba ja mam po prostu takie zboczenie, że wszędzie widzę kontekst seksualny XDD
    Bardzo wam dziękuję za przetłumaczenie tego scenariusza! Cieszę się, że e-mail jednak dotarł, bo na początku obawiałam się, że może źle skopiowałam wasz adres mailowy, a potem wchodzę tu na bloga i taka miła niespodzianka! <3
    Dziękuję jeszcze raz, czekam na kolejne wasze prace!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam nominowałam twojego bloga to Versataile Blogger; 3
    wiecej informacji na :
    http://www.kochamkoreanskichchlopcow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń